Witam
was w 4 odcinku naszego programu „Skoki dla opornych”. Tym razem
Wikipedia będzie malutkim dodatkiem, ponieważ grzbiet skoczni,
zeskok, szpaler choinek oraz dojazd lub wybieg (jak kto woli) nie
mają osobnej strony na tym portalu. Jedyną informację w skarbnicy
internetowej wiedzy znajdziemy w opisie budowy skoczni narciarskiej i
jest ona naprawdę krótka. No cóż, mówi się trudno i płynie się
dalej jakby to powiedziała rybka Dory. Może dzięki temu uda mi się
to lepiej wam wytłumaczyć.
Dla
mnie grzbiet skoczni brzmi śmiesznie, dlatego częściej używam
słowa bula, chociaż ta nazwa też nie jest jakoś bardzo pomysłowa.
Obydwie formy są jednak dopuszczalne w świecie skoków
narciarskich. A co to takiego jest? Miejsce pomiędzy rozbiegiem a
zeskokiem. Jak sama nazwa mówi GRZBIET, czyli plecy naszej skoczni.
Często również komentatorzy nazywają ją w połączeniu z
zeskokiem – językiem, chociaż dla mnie przypomina bardziej
zgarbione plecy. Zazwyczaj skoczkowie przelatują nad nimi, nie
drażniąc ich, ale zdarzają się wyjątki, gdy zawodnik przejedzie
przez próg bez odbicia, albo za wysoko się z niego wybije. Wówczas
ląduje on na naszej buli albo tuż za. Jako że sędziowie nie lubią
patrzeć na krzywdę innych, bardzo srogo za to karzą w postaci not.
Zaraz
za nią jak już mówiłam, znajduję się miejsce, w którym
przeważnie lądują skoczkowie. Profesjonalnie nazywamy ten element
zeskokiem. Ma on nachylenie 45 stopni, a wyglądem przypomina mi
zjeżdżalnię z dzieciństwa.
Między
zeskokiem a kolejnym elementem występuje coś, co większość ludzi
weźmie pewnie za dekorację skoczni, a jest to szpaler choinek, bądź
w przypadku igelitowych pokryć biała linia. Do tego miejsca
zawodnik nie może zaliczyć upadku, bo inaczej będą mu odejmowane
punkty za lądowanie. Linia stworzona z tych małych choineczek
oznacza też linię kończącą odjazd.
Przy
kolejnej części skoczni również dopuszczalne są dwie nazwy,
wybieg i dojazd. Jest to teren, na którym zawodnicy wyhamowują po
wylądowaniu, a następnie wypinają narty i robią głupie miny do
kamery. Skoczkowie po pięknym lądowaniu mogą pokazać na wybiegu,
jak wspaniale jeżdżą na nartach, zanim dojadą do wyznaczonego
miejsca. Najważniejsze jest tu jednak hamowanie, bo bez niego można
z dużą prędkością uderzyć w bandy reklamowe, ałć. Dlatego na
niektórych skoczniach możemy zobaczyć przeciwstoki. Oznacza to, że
zawodnicy po wylądowaniu muszą podjechać pod górę, przez co nie
rozwijają dużych prędkości, chociaż niektórzy nie są w stanie
dojechać i wtedy można się pośmiać. Taki przeciwstok możemy
zobaczyć m.in. na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle albo Bergisel
w Innsbrucku czy też na naszym kolejnym przystanku w ten weekend,
czyli na mamuciej skoczni Heini-Klopfer-Skiflugschanze w
Oberstdorfie. Może i delikatny, ale też jest.
Mam
nadzieję, że chociaż trochę zrozumieliście, co chcę wam
przekazać i zobrazowaliście sobie te elementy na skoczni. W końcu
jak usłyszycie od swoich ukochanych komentatorów słowo bula czy
coś innego będziecie wiedziały, co to jest, a nie patrzyły w
telewizor z wyrazem twarzy „niech Pan wytłumaczy co to bula”.
~Julia